środa, 30 stycznia 2013

Zdenkowani w styczniu

Hej dziewczyny!
Dzisiaj u mnie będzie styczniowe denko. W tym miesiącu zużyłam znacznie mniej produktów, niż w grudniu, ale też się trochę tego uzbierało :) Od teraz możecie podziwiać na moich zdjęciach znak wodny, więc moje fotki będą spersonalizowane. Ok, to zaczynamy:
I po kolei:
  • Bielenda Bawełna, dwufazowy płyn do demakijażu oczu - bardzo fajny płyn do demakijażu oczu, przypasował mi dopiero wtedy, kiedy nauczyłam się go obsługiwać :) teraz otworzyłam Awokado
  • AA Ultra Nawilżanie, micelarny płyn do demakijażu oczu i twarzy - mój ulubieniec w kategorii płyn micelarny, skuteczny, delikatny, tani, czego chcieć więcej?
  • Babydream, szampon dla dzieci - znany i lubiany, u mnie jeden z kosmetycznych niezbędników, idealny do zmywania olejów, już zakupiłam kolejny
  • Isana, Połysk jedwabiu, odżywka do włosów - nie polubiłam się z nią, moja szersza recenzja tego kosmetyku TU
  • Alterra, maska do włosów z granatem i aloesem - bardzo fajny produkt, wiele z was go zna i lubi, świetnie odżywia włosy, dzięki tej masce nie problem je rozczesać, bardzo ją lubię
  • Palmolive Ayourituel Jouous, płyn do kąpieli - pięknie pachniał i dobrze się pienił, ostatnio bardzo polubiłam żele i płyny do kąpieli Palmolive, są też bardzo wydajne
  • Isana, mydło w płynie o zapachu mango i pomarańczy - podobnie jak wyżej, to mydło stoi u mnie w kuchni przy zlewie i świetnie "maskuje" niektóre kuchenne zapachy, teraz kupiłam wersję z różą i jogurtem :)
  • Isana, krem do rąk z kwiatem pomarańczy - ten krem bardzo przypadł mi do gustu, lubiłam używać go na noc i rano przed wyjściem do pracy, pachniał bardzo ładnie i na prawdę solidnie nawilżał i chronił dłonie, zamieniłam go na krem aloesowy również z Isany
  •  Synergen, antybakteryjny puder do twarzy - na pewno ten produkt jest wam dobrze znany, ja go bardzo lubię, jest tani i wydajny, teraz zużywam do końca puder bambusowy z Biochemii Urody
  • Essence, Get Big Lashes volume curl, podkręcająco-pogrubiający tusz do rzęs - świetny tusz, jest o wiele lepszy niż jego czarna wersja, jak zużyję tusz, który mam teraz, to na pewno go kupię ponownie
To tyle. Uciekam czytać nową książkę. Trzymajcie się :)

 Dziewczyny, zostały jeszcze dwa dni mojego rozdania noworocznego - zapraszam serdecznie - KLIK

niedziela, 27 stycznia 2013

Najlepsi w styczniu

Cześć dziewczyny!
Dzisiaj zaprezentuję wam moich ulubieńców stycznia. Styczeń był miesiącem, w którym dużo razy zamiast szybkiego prysznica wybierałam kilkunastominutową kąpiel w wannie pełnej piany. A po takich kąpielach nawilżałam, nawilżałam i jeszcze raz nawilżałam swoje ciało. Wybalsamowałam i wyoliwkowałam się jak nigdy ;) Jeśli zaś chodzi o kolorówkę, to głównie szalałam z różnymi kolorami ust (w końcu zaczęłam używać kolorowych pomadek!) tonując tym samym makijaż oczu. Ok, zaczynajmy więc:
 Pielęgnacja:
  • Luksja Caramel Waffle, płyn do kąpieli o zapachu karmelowego wafelka - szersza opinia o tym produkcie znajduje się TU, powiem tylko, że zapach jest po prostu fenomenalny, dodatkowo ostatnio w Biedronce pojawiły się moje ukochane wafelki Tofinek (umieszcza się je na kubku z gorącą kawą/kakao, by po chwili delektować się lekko roztopionym karmelem w środku), tak więc styczeń upłynął mi pod znakiem karmelu :)
  • Alterra, olejek do masażu papaja i migdał - nigdy nie lubiłam oliwek do ciała, po nałożeniu na wilgotną skórę wszystko się do mnie kleiło, ten olejek używam na prawie suchą skórę i tak nakładany sprawdza się u mnie najlepiej, próbowałam nałożyć go też na włosy, ale jego mocny, słodki zapach mnie nieco drażni, więc nawilżam nim po prostu ciało
  • Biały Jeleń, hipoalergiczny żel do mycia twarzy z ogórkiem i aloesem - pisałam o nim TU, mimo kilku wad jest bardzo fajnym żelem do twarzy
 Kolorówka:
  •  Miyo, róż do policzków w odcieniu 02 Sorbet - świetny, dość dobrze napigmentowany (ale bez przesady, raczej nie można z nim przesadzić), trwały, niestety aparat nie oddał jego prawdziwego, dość mocnego koloru, identyczny możecie wygrać w moim rozdaniu (link podam poniżej posta)
  • L'oreal Rouge Caresse, pomadka do ust w odcieniu 301 Dating Coral - bardzo przyjemna w użyciu, sunia po ustach niczym masełko dając mocny kolor, używałam ją bardzo często w styczniu
  • Catrice Ultimate Shine, pomadka do ust w odcieniu 190 Gentle Nude is Back - moja szersza recenzja pomadek Catrice TU, w działaniu i konsystencji bardzo podobna do Caresse
  I ostatni ulubieniec:
  • Kalendarz Kot Simona na 2013 rok - mimo, że jest dość duży, to urzekł mnie totalnie i od początku roku nie rozstaję się z nim, mogę w nim zapisać listę zakupów, pomysły na nowe notki, ważne wydarzenia i spotkania, ale najbardziej lubię rysunki kotka, który jest przesłodki :) na lewej stronie znalazł się nawet mały akcent kosmetyczny ;) 
Rozdaniowa przypominajka - KLIK, zostało jeszcze 5 dni :)  

 To na tyle dziś. Trzymajcie się ciepło w nadchodzącym tygodniu! 

piątek, 25 stycznia 2013

Co kryje pudełko - serduszko, czyli wariacja na temat tagu o nocnym stoliku :)

Cześć dziewczyny! Niedawno blogosferę obiegł tag dotyczący tego, co dziewczyny trzymają na nocnym stoliku. Sama bardzo chciałam go zrobić, jednak jest jedno ale, które mi to uniemożliwiało, a mianowicie... brak nocnego stolika ;) Nasze wynajmowane mieszkanko jest tak małe, że nie mamy osobnego miejsca na sypialnię, właściwie całe życie toczy się w jednym pokoju :) Ale pomyślałam sobie, że jest takie miejsce w naszym mieszkaniu, w którym trzymam pudełko mieszczące najpotrzebniejsze kosmetyki, które lubię zawsze mieć pod ręką. I o tym będzie dzisiejsza notka :)
Moje podręczne skarby trzymam w pudełeczku w kształcie serca.
Za pudełkiem trzymam krem do twarzy - obecnie Physiogel, Revalid (niebawem napiszę wam o efektach po dwóch miesiącach :), wodę termalną Avene i sól fizjologiczną.
A teraz już zawartość serduszka:
Kremy do stóp z Rossmanna (z Fuss Wohl) - wygładzający z alantoiną i intensywnie nawilżający z mocznikiem, krem do rąk z Green Pharmacy o zapachu Aloesu (moja recenzja TU), masełka do ust z Nivei - wersja malinowa i makadamia z wanilią oraz pomadka ochronna Opearol o zapachu owoców leśnych.
Niestety zapomniałam uchwycić tran, który biorę :( Jest firmy Mollers, wersja Forte i bardzo sobie go chwalę, rzeczywiście znacznie podnosi odporność.
Dalej mam olej z kocanki (moja opinia o nim TU), krem zimowy ochronny z Flos Leku (o nim też pisałam, TUTAJ :), krem pod oczy AA Wrażliwa Natura, regenerujący krem do rzęs L'biotica i krem do twarzy Avene Cold Cream.
I na samym końcu blister Revalidu, kilka ostatnich ampułek Dremogalu A+E, pumeks rossmannowskiej firmy Fuss Wohl, maść, której używam punktowo na jakieś krostki Benzacne, próbki podkładów, pęseta, strugaczka, gumka do włosów i miniaturka błyszczyku do ust z H&Mu (dodatek do prezentu od koleżanki). Nie uchwyciłam jeszcze Nospy, a na pierwszym zdjęciu jest, więc ją też dopiszę.

Na koniec przypomnę o moim rozdaniu, które jeszcze będzie trwało 6 dni - KLIK, zapraszam!

Dzięki za uwagę i do kolejnej notki :)

środa, 23 stycznia 2013

Noworoczne rozdanie :)

Cześć dziewczyny! Cieszę się, że znalazły się chętne na przygarnięcie błyskotka od Golden Rose. Dziś więc będzie rozdanie. Tym rozdaniem chcę Wam też serdecznie podziękować za uczestnictwo w życiu mojego bloga, za czytanie i komentowanie. Dużo to dla mnie znaczy :)
Oto fanty do wygrania:
  • wosk Yankee Candle Winter Wonderland
  • róż Miyo w numerze 02 Sorbet
  • pomadka ochronna rumiankowa Alterra
  • lakier do paznokci Golden Rose Jolly Jewels nr 114
  • zestaw herbat na zimowe wieczory :)
Wszystkie produkty z wyjątkiem lakieru (ale to już wiecie) są nowe i nieużywane, kupione specjalnie z myślą o rozdaniu.
A co trzeba zrobić?
Być obserwatorem mojego bloga i zostawić komentarz pod tą notką z nickiem, pod jakim mnie obserwujecie. Chciałabym też, żebyście napisały jak macie na imię, gdyż wiele z was znam tylko z nicków. Ja jestem Marta :)
Konkurs trwa od dziś, czyli 23 stycznia 2013 roku do 31 stycznia 2013 roku do północy, czyli jest ponad tydzień na zgłoszenie się.
Po ogłoszeniu wyników proszę osobę, która wygra o kontakt ze mną na niemenka88@gmail.com i podanie swojego adresu :) Jeśli zwycięzca nie zgłosi się w przeciągu 3 dni, wylosuję kolejną osobę.
Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).
Zostawię wam jeszcze formatkę do zgłoszeń, żeby było łatwiej:

Obserwuję jako:
Mam na imię:
 
Życzę Wam powodzenia i do następnej notki :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Pytanie do Was :)

Cześć dziewczyny! Przychodzę do Was z małym zapytaniem. Otóż na początku grudnia, zaraz po wyjściu na światło dzienne kolekcji Jolly Jewels od Golden Rose zakupiłam dwie sztuki - możecie je zobaczyć w TYM poście. Czerwony mi przypasował, jednak turkusowo-srebrny o numerze 114 miałam na paznokciach tylko raz  i chociaż efekt też był fajny, to jednak nie moja bajka ;) Szkoda mi, żeby leżał nieużywany i niechciany więc postanowiłam w związku z tym zadać wam jedno małe pytanie.   
Czy byłybyście zainteresowane małym rozdaniem vel. konkursem, w którym można by było wygrać ten lakier? :) 
Wiem, że wielu z was podobały się te lakiery i może moja sztuka znalazłaby właścicielkę, która by go z chęcią przygarnęła :) Oczywiście do rozdania/ konkursu dorzucę jeszcze kilka nowych, kupionych szczególnie na tą okazję fantów :)
Dajcie znać czy jesteście zainteresowane takim rozdaniem :)
A oto sam lakier:
Czekam na wasz odzew czy ktoś miałby ochotę na przygarnięcie tego błyszczącego maluszka :) Trzymajcie się ciepło!

niedziela, 20 stycznia 2013

Moje ulubione herbaty

Cześć dziewczyny! Z okazji niedzielnej laby u mnie dziś post na luzie. Miała być recenzja toniku Iwostin, ale nie mam dziś na taką notkę weny ;) Za to postanowiłam pokazać wam swoje ulubione herbaty. Zdecydowanie bardziej wolę herbatę od kawy. Specem w tej dziedzinie nie jestem, po prostu piję to, co mi smakuje. Niespecjalnie przepadam za herbatą czarną (jej smak jest zwykle dla mnie zbyt mocny i zbyt gorzki), za to uwielbiam herbatę zieloną i wszelkie kompozycje owocowe. Często piję też napary ziołowe. A jacy są moi faworyci? Zobaczcie same:
I napiszę kilka słów o każdej z nich:
  • Rossmann, King's Crown, aromatyzowana herbata owocowa wiśniowo-bananowa - dopiero po przyniesieniu do domu okazało się, że więcej tam jabłka i hibiskusa niż banana i wiśni, ale i tak jest pyszna, rozgrzewająca i pięknie pachnie
  • Rossmann, King's Crown, aromatyzowana herbata z Rooibos o smaku owoców leśnych i wanilii - ma bardzo fajny, lekko miodowy smak, a w dodatku, według wikipedii, herbata rooibos ma w sobie wiele przeciwutleniaczy, obniża ciśnienie krwi i hamuje produkcję komórek nowotworowych, przy tym wszystkim ta mieszanka ma pyszny, owocowy smak
  • Babcia Jagoda, herbata malinowa - zwykły, standardowy napar z malin, jabłek i hibiskusa, idealny na rozgrzewkę lub gdy czuję się "niewyraźnie", bardzo lubię wkroić sobie do takiej herbaty plasterek cytryny :)
  • Teekanne, Winter Time, kompozycja owocowa (jabłko, hibiskus, pomarańcza) z aromatami cynamonu i ciasteczek migdałowych - mój zdecydowany ulubieniec, jak ona pachnie! zapach tej herbaty przepełnia cały dom, rzeczywiście czuć ciasteczka i cynamon :) niedługo będę musiała wybrać się po nowe opakowanie :)
  •  Czas na herbatę, zielona herbata liściasta z dodatkiem suszonego ananasa i papai Miłosny Uśmiech - jest to najlepsza zielona, jaką kiedykolwiek piłam :) z jednej porcji mieszanki możemy zaparzyć aż trzy herbaty, jest więc również bardzo wydajna, ma orzeźwiający, delikatny smak no i jak wszyscy wiemy, zielona herbata ma w sobie przeciwutleniacze oraz wspomaga odchudzanie, ja ją piję przede wszystkim dla smaku
  • Dilmah, zestaw czarnych aromatyzowanych herbat - prezent od męża :) sięgam po nie stosunkowo najrzadziej, gdyż czarna herbata jest dla mnie nieco gorzka, te piję głownie z sentymentu :)
  • Herbal Time, mięta z gruszką - to herbata z Biedronki, jest też wersja mięta z jabłkiem, napar jest orzeźwiający, lekki, idealny na lato :)
Napiszcie koniecznie jakie są wasze ulubione herbaty! Ściskam mocno :)

piątek, 18 stycznia 2013

Relaks w wannie czyli Luksja Caramel Waffle

Hej dziewczyny! Dopiero teraz mamy prawdziwą zimę! Czy wy też najchętniej spędzacie te chłodne wieczory w domu z książką lub filmem i kubkiem herbaty? Zapewne :) Dodatkowo zima to czas sprzyjający ciepłym (ale nie gorącym!) kąpielom w wannie wypełnionej olejkami, solami lub pianą. Ja zwykle wybieram tą trzecią opcję, czyli płyn do kąpieli. I tutaj z pomocą przyszła nam firma Luksja wypuszczając na rynek aż cztery nowe płyny do kąpieli o deserowych zapachach :) Pierwszy raz przeczytałam o nich na blogu Pink Caster Sugar (pozdrawiam kochana :) w TEJ notce, potem o nich zapomniałam, żeby jakiś czas temu zupełnie przypadkiem zauważyć je w Rossmannie. Długo wahałam się nad wersją zapachową (mąż nie chciał mi pomóc, stwierdził, że nie lubi "jadalnych" zapachów, bo potem od razu robi się głodny ;) i ostatecznie wybrałam karmelowy wafelek, czyli Caramel Waffle.
Co mówi producent:
Otul się kremową pianą i rozkoszuj zapachem płynu do kąpieli Luksja Carmel Waffle. Złociste nuty karmelu i ciepłej wanilii poprawią Ci nastrój i odprężą po całym dniu:
- kremowa piana,
- łagodny dla całej rodziny,
- przebadany dermatologicznie,
- PH neutralne dla skóry.
www.wizaz.pl

Moje zdanie:
  • butelka ma pojemność 1 litra i zapłacimy za nią 9 zł. w Rossmannie (można je jeszcze kupić w Naturze czy hipermarketach typu Real, Tesco)
  • konsystencja jest dość lejąca, ale nie przecieka ekspresowo przez palce, płynu można spokojnie używać jako żelu pod prysznic i w tej roli również sprawdza się świetnie
  • zapach jest po prostu niesamowity, niechemiczny, nienahalny, kojarzy mi się z wafelkami z karmelem z dzieciństwa o nazwie Tofinek, które kładło się na kubku kawy lub herbaty i pod wpływem ciepła karmel się delikatnie rozpuszczał :) zapach nieco znika w kąpieli, jest lepiej wyczuwalny kiedy płynem myjemy się bezpośrednio jak żelem
  • piana, jaką możemy uzyskać jest na prawdę duża i konkretna, a nie wylałam pół butelki płynu, wystarczy jego mała ilość, nie opada też szybko
  • płyn nie podrażnił mojej skóry, nie wysuszył (chociaż ten nie nawilżył, ale tego robić nie miał)
  • jest całkiem wydajny
  • kosmetyk jest ważny 12 miesięcy od chwili otwarcia
To chyba tyle. Ten płyn zupełnie mnie zauroczył i od jakiegoś czasu jest moim ulubionym zimowym umilaczem kąpieli. Mam jeszcze ochotę wypróbować Lemon Pie, czyli cytrynowe ciacho, które również kusiło mnie zapachem. Podsumowując, polecam wam gorąco ten produkt. Jak za tą cenę na prawdę warto :)Trzymajcie się ciepło!

środa, 16 stycznia 2013

Nudne paznokcie czyli Wibo nr 65

Hej dziewczyny! Dziś post na prawdę ekspresowy, niestety ostatnio nic mi się nie chce, nie mam weny, ochoty, nastroju... Ale nie ważne, obiecałam, że pokażę lakier z ostatniego posta i oto on:
Wibo Extreme Nail New Trend kolor 65. Konsystencja i pędzelek są ok, trwałość jak najbardziej zadowalająca (przetrwał 5 dni aż do zmycia bez żadnych odprysków, jedynie z lekko zdartymi końcówkami). Dobrze współpracuje z topem, do pełnego krycia wystarczą dwie warstwy lakieru. Jego koszt to bodajże 5,99 zł. w Rossmannie.
Na dziś to tyle, trzymajcie się ciepło!

piątek, 11 stycznia 2013

Małe zakupy

Hej dziewczyny! W dzisiejszym poście pokażę wam małe zakupy, które zrobiłam ostatnio. Pierwsze dwa kosmetyki kupiłam w Rossmannie, lakier również, a tusz w SuperPharm. Jest jeszcze coś dla duszy :) Ok, zobaczcie zdjęcia:
  • Joanna z apteczki babuni, szampon nawilżająco-regenerujący z miodem i proteinami mlecznymi - już kiedyś go miałam i sprawdzał się fajnie, kosztował niecałe 6 zł.
  • Nivea Long repair, odżywka do włosów łamliwych, rozdwajających się lub długich - jak dla mnie nowość, chociaż na wielu blogach już się pojawiała, już ją używałam i jest całkiem fajna, skusił mnie też olejek babassu w składzie (niestety słynnej już wycofanej Isany nie używałam :) jej cena to niecałe 10 zł.
  • Essence Get Big Lashes, maskara pogrubiająca -  miałam jej srebrnego "brata" i byłam bardzo zadowolona, zobaczymy jak się u mnie sprawdzi wersja czarna, koszt to 10,99 zł.
  • Wibo Extreme Nails, lakier do paznokci w odcieniu 65 - po niedawnym poście Wery zachciało mi się jakiegoś nowego koloru "nude" i tak o to w moim lakierowym zbiorku znalazł się ten osobnik :) koszt to niecałe 6 zł.
  • Simon Beckett, Chemia śmierci - książki kupiłam w Składzie taniej książki, brakowało mi ostatnio kryminału i zdecydowałam się na ten, koszt to 15zł.
  • Marek Krajewski, Dżuma w Breslau - bardzo lubię serię o Eberhardzie Mocku, a sam Krajewski to mistrz w przedstawianiu dawnego Wrocławia, cena książki to 8 zł.
Ok, to ja się zabieram za czytanie. Skończę tylko Rozważną i romantyczną i robię przeskok na kryminały :) Tylko który pierwszy wybrać? ;) Miłego weekendu!

środa, 9 stycznia 2013

Jak stałam się szminkową dziewczyną? O Catrice Ultimate Shine

Cześć dziewczyny! Do tej recenzji zbierałam się już bardzo długo. I to nie dla tego, że nie wiem co o tym produkcie myśleć. Po prostu nie umiem zrobić dobrych zdjęć swoim ustom! Możecie się śmiać, ale próbowałam chyba z dziesięć razy i za każdym usta nie wyglądały dobrze, albo nie wyglądały wcale ;) Kombinowałam sama, z mężem, z lusterkiem i wciąż nie wychodziło tak, jakbym sobie tego życzyła. Aż pewnego pięknego dnia, czyli przedwczoraj postanowiłam w końcu obfocić pomadkę na ustach tak, żeby było ok. Zdjęcia są całkiem poprawne (chociaż nie idealne :) i tak też dziś mogę wam w końcu opowiedzieć o pomadkach, które darzę szczególnym sentymentem, bo to pierwsze pomadki, od których zaczęło się moje uwielbienie do szminek :) Mowa o Catrice Ultimate Shine.
Na początek parę info o produkcie:
  • link do recenzji w KWC - KLIK (niech was nie zwiedzie nazwa produktu w katalogu, moje szminki są całkowicie bezdrobinkowe) link do produktu na stronie Catrice - KLIK
  • szminka jest zamknięta w jakby lustrzanym opakowaniu, jest jej 3.5 grama i kosztuje 15, 99 zł.
  • jest ważna 18 miesięcy od momentu otwarcia
  • można je kupić w drogeriach Natura, drogeriach Hebe i innych miejscach, gdzie są dostępne kosmetyki Catrice
  • do wyboru mamy 14 odcieni
  • konsystencja jest masełkowata, pomadki gładko suną po ustach dając kremowa wykończenie
  • mają delikatny, przyjemny, słabo wyczuwalny zapach
  • niestety szybko starły się informacje o numerze i nazwie koloru umieszczone na spodzie opakowania, co jest mało komfortowe, kiedy chcemy je sprawdzić
Ja posiadam dwa kolory - 150 Berry Pink, mocny, intensywny ciemny róż i  190 Gentle Nude is Back, ciekawy, niebanalny, nudziakowy róż:
zdjęcie w świetle naturalnym
zdjęcie z lampą błyskową
światło naturalne
lampa błyskowa
190 Gentle Nude is Back
150 Berry Pink
I moja opinia o pomadkach:
  • pomadki dzięki swojej kremowej konsystencji idealnie gładko suną po ustach, używa się ich bardzo przyjemnie, natomiast właśnie przez tą konsystencję są dość miękkie, także trzeba na nie uważać, żeby się nie złamały
  • obydwa kolory, które mam są mocno nasycone, a sam kolor na ustach można stopniować
  • pomadki nie podkreślają suchych skórek, nie wchodzą w załamania ust
  • te ciemniejsze odcienie mogą lekko wychodzić poza kontur ust, także polecam do nich użycie konturówki
  • nie spowodowały mi wysuszenia ust, wręcz powiedziałabym, że trochę je dopieściły
  • trwałość jest raczej standardowa dla szminek o podobnej konsystencji, bez jedzenia i picia u mnie wytrzymują około 2, do 3 godzin (ale ja dużo gadam ;)
  • myślę, że śmiało można je porównać do revlonowych Lip Butterów, widzę duże podobieństwo między tymi dwoma produktami, a Revlona również bardzo lubię i bardzo mi odpowiada :)
Podsumowując, serdecznie wam te pomadki polecam. Do wyboru jest kilka "nudziaków", ale też kilka mocnych, intensywnych kolorów. Większych zastrzeżeń co do tych szminek nie mam, Gentle Nude is Back często towarzyszy mi  na co dzień. Warto zwrócić uwagę na odcień 210 o wdzięcznej nazwie Kiss Kiss Hibiskiss, który podobno jest wiernym odwzorowaniem kultowej szminki MACa Impassioned :) Moim zdaniem pomadki Ultimate Shine są na prawdę fajne  i warte wypróbowania przez każdą szminkową dziewczynę. 
A wy je znacie? Do następnej notki :)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Ostatnie pustki w 2012 roku, czyli grudniowe denko

Hej dziewczyny! Dziś będzie na szybko, pokażę wam moje grudniowe zużycia. Jest tu sporo kolorówki, ale dlatego, że większość jest już po terminie ważności i boję się jej używać. Ok, to zaczynamy:
 I po kolei:

  • Alterra, szampony makadamia & figa i morela & pszenica – całkiem fajne szampony, delikatnie myją, pachną przyjemnie, polecam
  • Fuss Wohl, Intensiva Creme, krem do stóp z mocznikiem – mój ulubieniec do pielęgnacji stóp, jest to zdecydowanie najlepszy krem jaki kiedykolwiek używałam, jest bardzo bogaty i świetnie nawilża nawet te najbardziej wymagające stópki :)
  • Isana, krem do rąk z mocznikiem – bogaty i mocno nawilżający produkt, jedyne co mi w nim zaczęło w pewnym momencie przeszkadzać to jego zapach, jest dość mocny i słodki, sam krem zaś jest idealny na mrozy, świetny na noc, zdecydowanie polecam

  • Alterra, krem do mycia twarzy z wyciągiem z dzikiej róży – znany chyba wszystkim krem do mycia buzi, bardzo delikatny, nie pozostawiał skóry ściągniętej, subtelnie ją oczyszczał, wielka szkoda, że wycofano ten produkt :(
  • Iwostin Purritin Rehydrin, krem do twarzy przywracający nawilżenie – dość kiepski produkt, dawał raczej średnie nawilżenie, dobrze, że nie był drogi
  • Elo-baza, krem lekki – bardzo fajny, rzeczywiście lekki, ale dający wystarczające nawilżenie dla cery tłustej, w moim przypadku sprawdzał się świetnie, polecam z czystym sumieniem
  • Nuxe, Creme Prodigieuse – miniaturka z zestawu olejków Nuxe, niestety nie przypasował mi, dawał niewielkie nawilżenie i w dodatku dość mocno pachniał, czego nie lubię w kremach do twarzy

  • Carea, patyczki higieniczne – fajne, tanie, dostępne w Biedronce, polecam
  • Isana, zmywacz do paznokci – mój zmywaczowi ulubieniec, świetnie wam wszystkim znany, polecam, jeśli jest jeszcze ktoś, kto go nie stosował :)

Kolorówka:
  • Wibo, róż do policzków z jedwabiem – kupiony, kiedy byłam jeszcze totalnie „nieróżowa”, przeleżał swoje w szafce i w końcu się przeterminował
  • Carmen, balsam do ust w tubce o zapachu wiśni – ma wielu zwolenników, mi niestety nie przypasował, w dodatku noszony w kieszeni kurtki w zimie zamarzał :)
  • lakiery: Vipera, H&M i top coat Seche Vite – dwa pierwsze się rozwarstwiły, a top bardzo nieprzyjemnie zgęstniał
  •  Miss Sporty, eyeliner w płynie – całkiem fajny produkt, ale podrażniał mi oczy, również przeleżał swoje w szafce
  • H&M, błyszczyk do ust Tropical Punch – mocno średni produkt, bardzo się kleił, też został przeze mnie porzucony w kąt i tam doczekał swoich dni
  • Rimmel, Stay Matte, podkład do twarzy w musie – niestety nietrafiony kolor, ale i sam produkt mało udany, nie przypominał w ogóle konsystencji musu (bardziej budyń), nie polecam
  • Essence, Forget it, zestaw trzech korektorów – produkt zdecydowanie nietrafiony, nie krył praktycznie wcale, nie polecam
To na tyle. Uciekam spać, mam nadzieję, że na tygodniu znajdę trochę czasu i poodwiedzam wasze blogi, bo mam małe zaległości. Udanego tygodnia!

środa, 2 stycznia 2013

Czyścik idealny poszukiwany - recenzja żelu do mycia twarzy Biały jeleń

Hej! Dziś u mnie będzie recenzja produktu do mycia twarzy firmy Pollena Ostrzeszów produkowanym pod szyldem Białego jelenia. Firma od zawsze kojarzona jest z kultowym szarym mydłem, jednak na przestrzeni ostatnich kilku lat wypuściła na rynek inne kosmetyki tej serii zaczynając od żeli pod prysznic, poprzez żele do higieny intymnej i na żelach do mycia twarzy kończąc. Żel capnęłam przy okazji zakupu wosków Yankee Candle w Mydlarni Wrocławskiej.
Dla czytelniczek, które jeszcze nie znają zbyt dobrze mojego bloga dopowiem, że mam cerę tłustą i bardzo ważny jest dla mnie preparat, który używam do mycia swojej buzi. Przeszłam już erę wysuszających i podrażniających czyścików typu Garnier, używałam żeli aptecznych (rewelacyjny Effaclar), sięgałam też po żele dla cer suchych i wrażliwych. Przez te lata korzystania z różnych produktów doszłam do jednego wniosku - najważniejsze jest, żeby nasz żel/pianka czy cokolwiek, czym myjemy twarz był delikatny dla cery. Nadmierne wysuszenie twarzy powoduje zwiększoną produkcję sebum, które chcemy zmyć i tak się to błędne koło zamyka. Także delikatność, ale i jakieś zauważalne działanie ;) Czy żel z aloesem i ogórkiem Biały jeleń sprostał moim wymaganiom? 
Na początek kilka zdjęć produktu:

TU link do żelu w KWC, a TU link do strony producenta
  • w przezroczystej buteleczce mieści się 200 ml produktu, niestety zatrzask nie jest zbyt udany, produktu wylewa się na rękę trochę za dużo, przez co nie jest wydajność jest dość kiepska, przydałaby się pompka :)
  • żel kosztuje ok. 5-14 zł w zależności od tego, gdzie go kupicie TU jest lista sklepów, gdzie można kosmetyki z serii Biały jeleń nabyć, wystarczy wybrać województwo
  • zapach nie jest zbyt mocny, pachnie po prostu ogórkowo :)
  • konsystencja jest bardzo lejąca, można przez to przesadzić z wylewaniem żelu na rękę
  • żel nie pieni się zbyt mocno mimo SLSu na drugim miejscu w składzie
  • produkt działa delikatnie, ale radzi sobie z umyciem i odświeżeniem mojej tłustej cery, po użyciu buzia nie jest ściągnięta, ale nie czuć też, żeby była niewiarygodnie dogłębnie oczyszczona, po prostu jest świeża i zmatowiona
  • nie podrażnił mnie, nie uczulił
  • zmywałam nim również lekki makijaż i poradził sobie z tym dość dobrze, ale nie używałabym go tylko w tym celu ;)
  • wydajność przez konsystencję jest dość słaba, używam go raptem dwa tygodnie i już nie ma połowy
Podsumowując produkt jest godny uwagi i jako delikates do cer tłustych czy mieszanych na pewno się sprawdzi. Jeśli znajdziecie go gdzieś, to warto spróbować :)
P.S. Dziś w końcu udało mi się kupić olejek z Alterry z papają i migdałem. Są u was już dostępne? :) Pozdrawiam!