czwartek, 29 grudnia 2011

Mój nowy bajer: suszarko - lokówka Philips Airstyler HP8650

Cześć dziewczyny, witam poświątecznie i przedsylwestrowo :) Dziś chciałam wam zaprezentować moją nową zabawkę, która zastąpiła mi i suszarkę i prostownicę. Włosy myję bardzo często, latem codziennie, zimą raz na dwa dni za każdym razem susząc je i prostując. Niestety niewyprostowane wyglądają mało wyjściowo, nie mówiąc już o tym, co się z nimi dzieje, gdy schną bez udziału suszarki :) Moje problemy z układaniem włosów skończyły się dzięki temu wynalazkowi:
Jest to suszarko - lokówka firmy Philips o nazwie Airstyler HP8650. Dzięki niej można jednocześnie suszyć i układać włosy, co rano jest zbawieniem i pozwala pospać kilka cennych minut dłużej :) Lokówka ma trzy prędkości suszenia. W opakowaniu znajdziemy element bazowy i trzy końcówki: jedna do nadawania objętości i gładkości fryzurze (na zdjęciu), druga do prostowania i nadawania blasku i trzecia do klasycznego suszenia.
Muszę przyznać, że poszczególne końcówki naprawdę spełniają swoje zadania. Co prawda używając tego typu urządzeń włosy nie będą nigdy idealnie proste jak po użyciu prostownicy, jednak mi głównie zależy na naturalnym wyglądzie mojej fryzury. Najczęściej używam pierwszej końcówki (tej od objętości i wygładzenia) - zaczynam modelowanie od nasady włosów delikatnie unosząc je na szczotce ku górze, potem zaś kierując lokówkę w dół pasma zawijając końcówki do wewnątrz. Nie utrwalam ich żadnymi produktami do stylizacji, nie lubię takich kosmetyków, nigdy nie znalazłam jeszcze takich, które by nie obciążały moich włosów. Podsumowując, z lokówko - suszarki jestem bardzo zadowolona :) Włosy są wymodelowane, proste i przede wszystkim wyglądają naturalnie. A to wszystko w 10 minut :)
A z innej beczki: byłam dziś na zakupach i upolowałam dwa lakiery do paznokci i cień do powiek:
Lakiery to Rimmel Lasting Finish w numerze 058 Lemon Drop oraz polecany przez blogerki lakier z Wibo French Manicure nr 2. Cień to oczywiście wkład do mojej magnetycznej paletki Inglota, zwykły "cielak" o numerze 353. Nie brak mi cielistych cieni, które można używać na dzień na całą powiekę, jest ich dużo w palecie Sleek Au Naturel, jednak pigmentacja niektórych z nich jest fatalna. Mam nadzieję, że Inglot mnie nie zawiedzie w tej kwestii.
Swatche lakierów:
A na sam koniec moje pudełko wykonane metodą prezentowaną przez Brunette's Heart, czyli oklejenie zwykłego pudełka (w moim przypadku po butach) kolorowym papierem do pakowania. Idealnie nie jest, ale ja nigdy nie nadawałam się do tego typu prac, to nie na moją cierpliwość, dlatego tym bardziej jestem z siebie dumna :)
A w środku moja kolekcja lakierów do paznokci i inne pierdółki:
Wielkimi krokami zbliża się noc sylwestrowa. W tym roku zamierzam spędzić go z ukochanym i przyjaciółmi na imprezie przebieranej. Z tej okazji życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku obfitującego w nowe odkrycia, nie tylko kosmetyczne :) Buziaki i do następnego razu!






3 komentarze:

  1. Pudełko super!:)
    Nie miałam jeszcze takich lokówo suszarek ciekawi mnie może kiedyś sobie sprawię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się nad zakupem takiej suszarko-lokówki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam w pudełku swoje lakiery. Pokaż efekty końcówek z lokówkI:D

    OdpowiedzUsuń