środa, 29 lutego 2012

Biedronkowe atrakcje

Cześć kochane :) Odkąd wczoraj dowiedziałam się, że w Biedronce szykuje się kolejna urodowa akcja, "Być kobietą" wiedziałam, że będę musiała wstać wcześnie i popędzić do mojego marketu. W gazetce (jej wersja elektroniczna TU) znalazło się wiele fajnych produktów, m.in. zestawy trzech kosmetyków z Eveline za 19,99, zestawy Nivea za 15,99 czy zestaw dwóch farb Garniera z pędzlem do aplikacji za 17,99 zł. Ja najbardziej jednak napaliłam się na biedronkowe masła do ciała, które szczerze uwielbiam. Oto moje nabytki:
Jako pierwsze w moim koszyku wylądowały masła:
pierwsze z nich to Azja, które już zdążyłam otworzyć (ale spokojnie, wczoraj zużyłam moje dwa poprzednie masła, więc chyba mogę czuć się rozgrzeszona ;) i ma bardzo przyjemny zapach. Producent zapewnia, że to zapach kwiatu lotosu, masło pachnie bardzo kwiatowo :) Drugie masło to natomiast moje ulubione "smarowanie" do ciała, czyli Afryka. Zapach jest ciężki do uchwycenia, kojarzy mi się idealnie ze zdjęciem nadrukowanym na jego opakowaniu. To kombinacja słońca, upału, egzotyki. Afryka niesamowicie odżywia, nawilża i ujednolica koloryt mojej skóry. Coś wspaniałego :) Obydwa masła kosztowały 7,99 zł. za sztukę.
Kupiłam jeszcze zestaw z Eveline, którzy mnie zauroczył. Jest to zestaw składający się z pudru w kamieniu (swoją drogą - w bardzo eleganckim opakowaniu) tuszu do rzęs oraz kultowej odżywki 8 w 1.
Po pierwsze mega plus za opakowanie kosmetyków - mamy pewność, że nikt ich nie otwierał i nie pchał paluchów. Z tego, co patrzyłam dostępny był tylko jeden kolor pudru - 20 transparentny. Tusz jest pogrubiający, notowania za KWC ma dość dobre. Poczeka, aż skończy mi się Colossal :) Natomiast odżywkę stosuję jako bazę i moja stara już się kończy. Puder chciałam wypróbować już od dawna. Cena tego zestawu to 19,99 zł. I jeszcze zoom na puder:
możecie zobaczyć mój aparat i "podomową" koszulkę odbijającą się w lusterku :)
Podsumowując z zakupów jestem bardzo zadowolona. Wiem też, że wiele z was wybierało się do swoich Biedronek po coś z tej oferty - chętnie poczytam po co :) Buziaki, do następnej notki!


wtorek, 28 lutego 2012

Brokatowy manicure

Cześć dziewczyny :) Dziś pokażę wam mój manicure, który dalece odbiega od lakierów, które zwykle noszę na paznokciach. Jest to chyba mój pierwszy w życiu aż tak błyszczący i mieniący się manicure :) Wyszedł całkiem, całkiem, aczkolwiek nie jara mnie ten motyw aż tak bardzo, żebym chciała robić go często. Z resztą zobaczcie same:
lakier podkładowy to Miss Sporty w numerze 344, zaś nawierzchniowy to essence nail art special topper w numerze 01 it's purplicious. Dziś czeka mnie mały horrorek, czyli zmywanie tego manicure :) Wypróbuję metodę z folią aluminiową.
Jak się wam podoba? Pozdrawiam :)

niedziela, 26 lutego 2012

Shopping :)

Hej wszystkim :) Dziś będą zakupy, które poczyniłam na przestrzeni kilku ostatnich dni. Kilka kosmetyków i dwa ciuchy. Wspomnę tylko, że postanowiłam póki co nie kupować już nic z kolorówki - mam wszystko, co jest mi potrzebne i powoli zużywam (trzymajcie kciuki obym w tym wytrwała ;) To zaczynamy.
Najpierw SuperPharm:
żel pod prysznic Luksja SkinKind - jest hipoalegriczny i z dodatkiem d - pathenolu, ma cudowny zapach: taki świeży, kojarzący się z wiosennym zielonym ogórkiem :) pojemność to 500 ml i koszt 6,99 zł.
 w promocji 2 za 1 skusiłam się na słynny krem do rzęs z L'biotici, jedna tubka jest jest już w użyciu, zobaczymy, czy jest się czym zachwycać, koszt dwóch opakowań to 11,99 zł.
Kolejno Rossmann:
płyn do demakijażu oczu z Ziaji, jednak nie jest to ten słynny płyn dwufazowy, a zwykły, jednofazowy, wolę ten o wiele bardziej, gdyż nie jest tłusty, nie zostawia efektu zamglonego oka, a zmywa makijaż doskonale, cena to 4,99 zł.
i pumeks z rossmannowskiej serii Fush Wohl, bardzo lubię ich pumeksy, używam je już od dłuższego czasu, idealnie ścierają martwy naskórek ze stóp, cena to 2,99 zł.
 W aptece podczas wybierania leków od dermatologa dostałam w gratisie krem, który zamierzam używać do twarzy (mój z AA już się kończy)
 firmy ani kremu nie znam (ale nazwa fajna :D), chętnie przetestuję, skład ma całkiem niezły.I teraz ostatnie dwie rzeczy, czyli ciuchy. Obydwie rzeczy były kupowane w Zarze. Mój stosunek do tego sklepu jest taki: mają piękne rzeczy, ale też szalenie drogie. Sto siedemdziesiąt złotych na bluzkę to dla mnie po prostu za dużo. Załapałam się jednak na wyprzedaże :)
ten piękny płaszcz to prezent od mamy, która przyjechała do mnie na kilka dni pomóc wybrać mi suknię ślubną, płaszcz jest w kształcie litery A, jest dość krótki (za tyłek) i ma kaptur, jest w kolorach jasnobeżowych i szarych, kosztował 129 zł. (przecena z 400)
i bluzka, trochę w stylu oversize'owym z krótkim rękawem i ciekawym, zaokrąglonym dołem, jest w kolorze granatowym i zawiera w sobie małe, niebieskie, metaliczne niteczki, kosztowała 39 zł. (przeceniona ze 169)
To na tyle. Pozdrawiam was mocno i trzymajcie się! 

czwartek, 23 lutego 2012

Recenzja kremu do rąk Avene Cold Cream

Witajcie :) Zapraszam dziś na recenzję kremu do rąk z Avene. Jakiś czas temu w SuperPharm była promocja - przy zakupach powyżej 20 zł. można było nabyć m.in. ten krem za 9,90 zł. W normalnej sprzedaży kosztuje on w okolicach 40 złotych. Zaciągnęłam więc ukochanego do drogerii i zakupiłam go. Oto on:
 Skład dla zainteresowanych:

I po kolei:
PLUSY:
  • krem idealnie nawilża i ochrania delikatną skórę dłoni - w zimie mam zawsze ogromny problem z dłońmi, szczególnie w pierwsze zimne dni (nawet nie mrozy) - skóra jest wtedy maksymalnie sucha, złuszcza się, dłonie są czerwone, coś strasznego, Cold Creme mi pomógł od razu, w 2 dni miałam już "normalne", wypielęgnowane dłonie, dodam tylko, że nigdy żaden inny krem nie uporał się z moimi dłońmi w tym okresie
  • konsystencja - krem z początku wydaje się lekki, ale po rozsmarowaniu pojawia się taka biała warstwa, którą trzeba dokładnie wsmarować w dłonie - dla mnie to akurat plus, bo kosmetyk nie wsiąka od razu w skórę, tylko tam pozostaje
Dopiero teraz się zorientowałam, że zdjęcie na górze i dwa na dole to różne ręce :D krem nałożyłam wtedy na obydwie, z przyzwyczajenia :)
  •  wydajność - już malutka kropelka wystarczy na wysmarowanie obydwu rąk
  • opakowanie - tuba zamykana na zatrzask, nie trzeba męczyć się z odkręcaniem, zakręcaniem
  • efekt ukojenia jest naprawdę odczuwalny
  • teraz coś, co nie jest dla mnie ani minusem, ani plusem: zapach - kojarzy mi się z jakimiś ziołami, nie jest ciężki, ani mocny, ale spodziewałam się czegoś innego
MINUSY:
  • właściwie tylko jeden: cena - nie kupiłabym go za 40 zł., więc tym bardziej cieszę się, że dorwałam go za dychę :) tak czy siak uważam jednak, że dla bardzo suchych i podrażnionych dłoni jest wart nawet tych 40 złotych
Podsumowując krem jest świetny i uratował moje dłonie. Polecam go gorąco. Czy kupię ponownie? Na razie mam go jeszcze sporo, a jeśli wyczaję jakąś promocję, to na pewno. Pozdrawiam was serdecznie :)

poniedziałek, 20 lutego 2012

Tag: 5 kosmetycznych rzeczy,których nie chcę mieć....

Hej kochane :) Dziś odpowiedź na tag a zostałam do niego zaproszona przez Anitkę, dzięki bardzo:*
Zasady:
 - napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady TAG'u
 - zamieść baner TAG'u i wymień 5 rzeczy z działu kosmetyki ( akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są Ci całkowicie zbędne bo:

 - maja tańsze odpowiedniki
 - są przereklamowane
 - amatorkom są niepotrzebne
 - bo to sposób na niepotrzebne wydatki...
 ...i krótko wyjaśnij swój wybór
 - zaproś do zabawy 5 lub więcej innych blogerek

To jedziemy:
  1. Urban Decay Naked Palette - przede wszystkim cena to jakieś nieporozumienie, w dodatku mam mnóstwo innych cieni o wspaniałej jakości, które mogę wykorzystać do makijażu dziennego (jak np. Au Naturel ze Sleeka)
  2. Drogie lakiery do paznokci firm typu Dior, Chanel - moim zdaniem kupno lakieru powyżej 20 zł mija się z celem, są firmy tańsze i naprawdę porządne, jak np. moje ukochane Golden Rose
  3. Lakiery pękające - po prostu nie podoba mi się ten efekt na paznokciach
  4. Boxy - po ostatnich aferach odechciało mi się wszelkich boxów, po prostu za te pieniądze mogę sobie kupić coś sama i na pewno będę zadowolona
  5. Lakiery do włosów - nie używam, nie potrzebuję, wolę naturalny look i pozwalam swoim włosom nawet się lekko wywijać w ciągu dnia :)
To by było na tyle. Nie taguję nikogo, bo każdy już chyba odpowiedział na ten tag :) Buziaki dla was i trzymajcie się :)
 

sobota, 18 lutego 2012

Małe lakierowe nowości i buty na niepogodę

Cześć dziewczyny :) Wracam do was po półtora tygodniowej przerwie spowodowanej wyjazdem do domu, a potem chorobą. Dziś postanowiłam wam pokazać moje trzy nowe lakiery do paznokci. Ostatnio przeglądając moje pudełko z lakierami stwierdziłam, że cierpię (:D) na brak lakierów z drobinkami lub brokatem. Właśnie w tym celu skierowałam swoje kroki do drogerii Natura, gdzie wybrałam dwa, a trzeci kupiłam wychodząc już z centrum handlowego, na wysepce Golden Rose. Oto one:
I po kolei:
  • pierwszy z nich to lakier Golden Rose z serii Classics metallic w kolorze 03. Jest to tańszy (i to o wiele ;) odpowiednik słynnego Chanel Peridot, obecnie można taki odpowiednik dostać także z Catrice, ale w mojej Naturze był już wykupiony, koszt mojego lakieru z GR to 8,90 zł.
  •  drugi to typowy topper - essence nail art special effect! topper, ja mam w odcieniu 01 it's purplicious, piękny lakier nawierzchniowy z mniejszymi i większymi drobinkami brokatu w różnych odcieniach fioletu zatopionych w bezbarwnej bazie, kosztował 7,90 zł.
  •  i ostatni lakier z Catrice w numerze 420 Dirty Berry, piękny brudny fiolet z maleńkimi, srebrnymi drobinami, kosztował 9,90 zł.
 A teraz pożalę się wam trochę. Otóż pogoda, którą ostatnio mamy nie sprzyja moim zimowym butom. Myślałam, że są w miarę wytrzymałe i odporne na taką chlapę. Nic bardziej mylnego. Wczoraj, gdy po raz kolejny wróciłam do domu z "zupą" w butach postanowiłam działać w innym kierunku. Po rozmowie przez telefon z mamą, dywagacjach z narzeczonym i koleżankami (tak, zdecydowanie wolę takie zakupy przedyskutować z bliskimi :) zdecydowałam się na zakup butów w sklepie sportowym. Są to buty a'la trappery, w sklepie określano je jako trekkingowe. Oto one:
jak to stwierdził mój narzeczony: nie wyglądają zbyt kobieco. Ale uwierzcie mi, po raz pierwszy w życiu kieruję się zasadą, że buty nie mają wyglądać, a chronić moje stopy przed przemoczeniem. Buty mają wysoką podeszwę oraz membranę (tak przynajmniej twierdziły panie w Inter Sporcie ;) która ma chronić przed dostaniem się do niego wody. Dziś je przetestuję. Mam nadzieję, że skończą się moje problemy z mokrymi nogami.

To by było na tyle. Pozdrawiam wam, ściskam mocno i do następnej notki :)

środa, 8 lutego 2012

Kosmetyki - niezbędniki

Hej kochane :) Ostatnio kupując po raz enty żel do mycia twarzy postanowiłam, że pokażę wam kosmetyki, które są u mnie niezbędnikami. Chodzi mi o rzeczy, które jak się skończą, to od razu biegnę do drogerii i kupuję w ich miejsce dokładnie tę samą rzecz. Czyli produkty, których już miałam kilka opakowań i wiem, że będzie ich jeszcze więcej. Oto one:
większość z nich znacie już z mojego bloga, ale postaram się po krótce powiedzieć kilka słów o każdym.I po kolei:
  • pierwszy kosmetyk to woda toaletowa Adidas - tutaj Natural Vitality. Ta buteleczka to akurat prezent pod choinkę od babci, właściwie co roku dostaję od niej nowy flakonik, tylko inna wersja zapachowa :) Zapach nie jest zbyt trwały, ale są to takie bardziej "sportowe" wody, które idealnie pasują do bardziej luźnego stroju. Kosztują ok. 24 zł. za 75 ml.
  •  kolejny to mój ukochany tusz do rzęs Maybelline Colossal, kupuję odkąd pojawił się na rynku, "zdradzałam" go z innymi tuszami, ale ten robi z moimi rzęsami coś niesamowitego - wydłuża, pogrubia na maxa, jest idealny i pasuje mi pod każdym względem :) Kosz to to ok. 24 zł
  •  tego produktu nie trzeba chyba nikomu przedstawiać :) krem Nivea, kosmetyk uniwersalny, używam i do rąk i do stóp, na kolana i łokcie, a także na skórki wokół paznokci, sprawdza się także w podróży, kiedy nie chcę ze sobą taszczyć dużego masła czy balsamu, kosztuje ok 3 zł, kupuję go w Biedronce
  •  jako następny pokażę mój ukochany olejek pod prysznic z Isany, recenzja tutaj, używam naprzemiennie z innymi żelami pod prysznic, jednak do niego zawsze powracam, przyjemna konsystencja, cudny zapach, zadowalające nawilżenie, czego chcieć więcej, cena to 5 zł.
  •  kolejny kosmetyk to płyn micelarny z AA, tez już nie raz pojawiał się na blogu (jak i jego brat do cery wrażliwej), świetnie zmywa, nie wysusza cery, jest delikatny, a za razem szybko usuwa makijaż, ceny wahają się od 11 do 17 zł.

  • teraz czas na nawilżający żel do mycia twarzy do skóry normalnej i mieszanej z BeBeauty z Biedronki, idealny zamiennik do dość drogiego Cetaphilu, nie wysusza twarzy, wręcz koi, rzeczywiście czuć nawilżenie, popatrzcie też na tę fajną konsystencję i zatopione małe, niebieskie kuleczki :) w żelu nie ma SLSów ani innych tego typu świństw, cena to ok. 5 zł.
  •  i jako ostatni produkt z Biosilku, jedwab do włosów, używam tylko i wyłącznie na końcówki, dzięki temu nie są rozdwojone i suche, produkt dość kontrowersyjny z uwagi na zawartość silikonów, jednak mam nadzieję, że nie zrobi krzywdy moim końcówkom :) kupuję go na promocjach za ok 5 zł., cena regularna to ok 10 zł., jest bardzo wydajny
Na dziś tyle. Może wy zechcecie opowiedzieć o swoich kosmetykach must have? :) Piszcie również w komentarzach, buziaki! 

sobota, 4 lutego 2012

Isana Dusch Ol (Olejek pod prysznic) + miły szok w aptece

Hej dziewczęta :) Dziś przychodzę do was z recenzją olejku pod prysznic zakupionego w Rossmannie, jest to olejek firmy Isana, Dusch Ol. Kupiłam go za ok. 5 zł, jest dostępny w każdej rossmannowskiej drogerii. Jego ilość to 200 ml i jest ważny 12 miesięcy od otwarcia. Generalnie to już któreś z kolei moje opakowanie, produkt poznałam jakieś 3 lata temu dzięki koleżankom z akademika :) Ok, to zaczynajmy:
Co mówi producent: natłuszczające olejki chronią suchą oraz wrażliwą skórę, a pantenol oraz witamina E chronią przed wysuszaniem, ph jest przyjazne dla skóry, a sam produkt był testowany dermatologicznie.
Co mówię ja:
PLUSY
  • zapach - delikatny, świeży, ale taki bardziej "kremowy" niż owocowy czy kwiatowy, broń Boże nie "olejowy" (choć wielu osobom właśnie w ten sposób się on kojarzy), zapach pozostaje na skórze jeszcze chwilę po kąpieli - naprawdę go uwielbiam :)
  • dostępność - teraz Rossmann na każdym rogu, więc produkt jest łatwo dostępny
  • opakowanie - plastikowe, poręczne, aczkolwiek mało porządnie wykonane (jednak za te pieniądze jestem w stanie mu to wybaczyć, przecież nim nie rzucam ;)
  • skład - krótki (a to nawet dla takich kosmetycznych samouków jak ja oznacza, że dobry :) bez SLSów i parabenów

  • cena - 5 zł. za 200 ml olejku, czego chcieć więcej :) jego formuła często porównywana jest do olejku z Nivei, jednak nie jestem w stanie się wypowiedzieć, gdyż go nigdy nie miałam, ale uwierzcie, że nawet nie chcę mając Isanę :)
  • konsystencja - chyba najlepsze, co w nim jest, po wylaniu na dłoń produkt ma postać zwykłego olejku:


natomiast po zmieszaniu z wodą tworzy się przyjemna, delikatna piana:
  • wielofunkcyjny - z powodzeniem da radę nałożyć go w kryzysowej sytuacji na suche końcówki włosów, czy użyć zamiast pianki do golenia nóg - będzie stanowił idealny poślizg dla maszynki
  • jako ostatnie - działanie: delikatnie natłuszcza skórę (ale nie jest to efekt tłustości, jaką daje klasyczna oliwka), delikatnie nawilża tym samym, natomiast jeśli macie skórę suchą, to może wam takie nawilżenie nie wystarczyć
  • dzięki pantenolowi w składzie koi skórę, sprawia, że jest miękka i delikatna
MINUSY
  • mogłabym się przyczepić jedynie do wydajności, ale i tak byłaby to zaczepka na wyrost, gdyż takie kosmetyki z natury nie są wydajne, a ja uwielbiam wylewać na dłoń duuuużo płynów i olejków do kąpieli, za cenę 5 zł. jestem w stanie mu to wybaczyć :)
Czy kupię ponownie? Oczywiście, że tak :) Bardzo go lubię !

I teraz, jako bonus, mój dzisiejszy zakup w osiedlowej aptece, który wywołał szok miesiąca :) Otóż późnym popołudniem wybrałam się z narzeczonym na mały spacer "dla zdrowia" po okolicy. Wpadliśmy do apteki, aby kupić coś na przeziębienie i moim oczom ukazała się ona - Intensywnie regenerująca maseczka do włosów z proteinami mlecznymi Biovax firmy L'biotica:
zwróćcie uwagę na jej ogromną pojemność -500 ml. Ale co w niej takiego szokującego? Właśnie to:
Ostatecznym szokiem było dokładne obejrzenie paragonu po odejściu od kasy, aż zrobiłam zdjęcie :D

Kupowałam ją w Aptece Magicznej - to sieć aptek, więc podejrzewam, że taka cena obowiązuje we wszystkich placówkach, a w dużych miastach tych aptek jest całkiem sporo. Dla chętnych podam ich stronkę: klik - także można sprawdzić :)
Ok, to tyle na dziś. A wy miałyście ten olejek, albo moją "szokującą" maskę? Pozdrawiam z turbanem na głowie :)