Hej! W końcu zrobiło się ciepło i mogłam wygrzać swoje wiecznie zmarznięte nogi i resztę :) Weekend upłynął mi pod znakiem pikników, koców, pysznego jedzenia i nicnierobienia (oj, moja magisterka ;) Zawsze w takie dni mam dylemat, czego użyć po kąpieli, by ciało było nawilżone, ale za pomocą ciężkich maseł czy bogatych balsamów. Zupełnie przypadkiem (:D) w sobotę trafiłam do centrum handlowego i zajrzałam do The Body Shopu. Od dawna miałam ochotę na wypróbowanie jednej rzeczy, a mianowicie mleczko-lotionu do ciała w sprayu. Oto mój "upalny" wybawca:
jeszcze w domu przypomniałam sobie o 22% obniżce na wszystkie produkty TBS, jeśli przyniesiemy do ich salonu jakieś puste opakowanie po dowolnym kosmetyku ("poświęciła" się tu moja butla po żelu z Luksji). Tak więc zamiast zapłacić 39 zł. zapłaciłam 30 z hakiem. I coś o samym kosmetyku. Wybrałam wariant kokosowy (był jeszcze zapach kwiatu moringi, ale ostatecznie kokos zwyciężył :) Konsystencja jak we wszystkich tego typu kosmetykach - lejąca, rzadka. Pojemność to 250 ml. Rzut oka na atomizer:
jest bardzo wygodny w użyciu, "dawkuje" małą ilość kosmetyku, ale dzięki temu nie wyciskam niewiadomo ile (przyzyczajona do innych tego typu mazideł), a takie dwa psiknięcia zdecydowanie wystarczą na całą nogę od palców aż po ... plecy :) Już jestem po dwóch użyciach tego kosmetyku i potwierdzam zdanie vlogerek, jest idealny na upały. Nawilżenie nie jest zbyt mocne, ale odczuwalne, zapach nie jest chemiczny, chociaż dość mocny. Jak dla mnie super jako nawilżacz po wieczornym prysznicu :)
Pani sprzedawczyni kusiła mnie także masłami (centrum, w którym robiłam zapachy obchodziło urodziny i na masła było -50% upustu), ale maseł ci u mnie pod dostatek. Zamiast tego dostałam dwie próbki:
w pierwszym słoiczku znajduje się balsam (albo masło, chociaż konsystencja bardziej balsamowa) Japoński Kwiat Wiśni, zaś w drugim balsam o zapachu arbuza.
Podsumowując, mleczko w sprayu już jest moim ulubieńcem na takie dni, jak dziś!
A wy jak spędziłyście ten weekend, jakie plany na majówkę? Pozdrawiam gorąco:)
Miałam z tej serii kokosowej mały żel pod prysznic i go uwielbiałam na wyjazdy zabierać. Zapach był obłędny :)
OdpowiedzUsuńooo, już sobie wyobrażam zapach tego żelu w połączeniu z ciepłym prysznicem :) chociaż teraz to raczej chłodnym ;)
Usuńkusisz dziewczyno, oj kusisz :P
OdpowiedzUsuńhaha, czasem muszę :)
UsuńKusisz jak nic, uwielbiam kokosowe produkty.
OdpowiedzUsuńoj tak, ten zapach coś w sobie ma, chyba podświadomie kojarzy nam się z wakacjami w jakichś tropikach :)
UsuńCześć. Zostałaś otagowana. :)
OdpowiedzUsuń