poniedziałek, 3 października 2011

Osławiony LUSH i moja opinia

Witajcie :) Marka Lush, chociaż niedostępna na razie w Polsce, jest znana chyba każdej kosmetycznej maniaczce. Kosmetyki te są produkowane z naturalnych składników, mają wobec tego dość krótką datę ważności. Szampony, odżywki i maseczki polecane przez dziewczyny na youtube i blogach skusiły również mnie. Pierwszą swą zdobycz nabyłam jako pamiątkę z czeskiej Pragi :D Tak, wiem, Krecik to nie jest, ale skusił mnie zapach i ogólny wygląd kosmetyku :D Mowa o Soft Coeur, czyli kostce do masażu. Moja jest już lekko zmaltretowana:

 

 Standartowo recenzja na wizażu tutaj. Moja opinia? To chyba najlepszy z moich trzech lushowych kosmetyków. Kostka pachnie cudownie: miodem, mlekiem (uwielbiam to połączenie !) i czekoladą. W "serduszku" zatopiony jest kawałek czekolady, dzięki któremu kostka ślicznie wygląda. A co z działaniem? Sprawia, że ciało jest jedwabiście gładkie, pachnące i lśniące. Jest to produkt średnio wydajny, ale to zrozumiałe, gdyż topi się w dłoniach pod wpływem ich ciepła. Jak dla mnie bomba :) Kosztował 195 czeskich koron ( w przeliczeniu ok. 32 zł).

I dwa kolejne produkty Lusha, które posiadam. I dwa chyba najbardziej znane i słynne. Szampon w kostce New oraz Odżywka American Cream. Recenzje szamponu i odżywki na kwc.  


 I moja subiektywna opinia. Szampon oryginalnie miał w sobie zatopioną laskę cynamonu, którą wygrzebałam, bo okropnie ciągnęła za włosy podczas używania. Pierwszy minus. Dobrze się pieni, ale to zasługa SLS-u, więc znowu minus. Miał być naturalny do granic możliwości. Zapach? Korzenny, chociaż dla niektórych może być drażniący, jednak znika po wypłukaniu włosów wodą. Myje bardzo dokładnie, włosy aż piszczą, niestety jak dla mnie nie jest to dobre, gdyż bez nawalenia wręcz odżywki się nie obejdzie. Inaczej moje włosy są szorstkie i nie dają się rozczesać.

 Dodatkowym minusem jest fakt, że używając go codzień trzeba dokupić na niego jakieś pudełeczko ( Lush ma specjalne metalowe pudełeczka do tego przeznaczone w cenie 2,5 funta). Ja obeszłam te koszta i kupiłam urocze pudełeczko we Flo za kilka zł, ale można także trzymać go w zwykłej mydelniczce. Inaczej może się zrobić z niego "klucha". Nie jest to mój hit, ale fajnie go mieć i zabierać na różne wyjazdy czy używać kiedy nie ma się niczego innego pod ręką. Jest bardzo wydajny. Koszt to 5 funtów (mój kupowany był w Anglii). Nie kupię jednak raczej innych szamponów w kostce Lush.




 Czas na American Cream. Odżywka ma (przynajmniej w założeniu) pachnąć miodem, wanilią, truskawkami i pomarańczami. Miód i wanilia - ok, ale te truskawki gdzie? Tego już chyba mój nos nie jest w stanie wychwycić ;) Konsystencję ma dośc płynną jak na odżywkę i muszę jej nałożyć bardzo dużo, żeby włosy były nią całe "oblepione" (a mam półdługie). Nie ułatwia też rozczesywania włosów w jakiś spektakularny sposób. Jest baaardzo przeciętna w swoim działaniu na moich włosach. Miałam już kilka odżywek, które kosztowały ułamek ceny tej i były o niebo lepsze. Niestety to mój  największy lushowy zawód. Za 100 g życzą sobie 4,25 funta. Napewno nie kupię ponownie. Za tę cenę moge mieć dwie takie same z Syossa o pojemności 500 ml. A dla samego zapachu nie warto w nią inwestować.




Podumowując: moim skromnym zdaniem Lush to nie takie cudo jak go malują. Przynajmniej wychwalana kostka do włosów i American Cream. Niedługo wybieram się do miejsca, gdzie będzie sklep Lush i napewno go odwiedzę, ale czy coś kupię? Nie mówię nie, ale napewno się poważnie zastanowię i zrobię research na wiżażu lub innych kosmetycznych blogach. Jeżeli się na coś skuszę, to napewno pokażę :) A wy macie coś z Lusha? Co sądzicie o tej marce? Trzymajcie się ciepło!

2 komentarze:

  1. ja mialam szampon Big i odżywke Veganese i bylam zachwycona :D polecam, chociaz tanie kosmetyki to nie są

    Justaaas

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie mogę się zebrać, żeby przetestować cos z LUSH'a :)

    OdpowiedzUsuń